Jeśli masz ochotę pogadać...



Jeśli masz ochotę pogadać... to śmiało pisz na gg 6821926. Może być o pogodzie, może być o kotach, a nawet o polityce. I tylko z pozoru jestem niedostępna ;)

środa, 14 sierpnia 2013

Pora na siebie.

Naprawdę podziwiam rodziców, którzy mają dwójkę, trójkę szkrabów i są w stanie normalnie egzystować. Ja szczerze mówiąc przy jednym wysiadam, nie mam siły już wymyślać kolejnych gier i zabaw... A to tylko tydzień opieki nad rezolutną, ale bardzo absorbującą sześciolatką. 

Przez kilka ostatnich dni zaczęłam zwracać uwagę na matki z naszego osiedla i zaobserwowałam, że dzielą się na dwie grupy. Mamy uśmiechnięte i mamy krzyczące. Te pierwsze są zwykle zadbane, a te drugie rozlazłe... Pierwsze bawią się z dziećmi na placu zabaw, drugie siedzą i plotkują na ławkach co chwila pokrzykując na dziecko, że buja się za wysoko. Myślicie, że to zależy od podejścia, czy też od dziecka? Czy może od zaangażowania tatusiów? Bo z tego, co zdążyłam zauważyć, to na pewno nie od zasobności portfela ;) 

Przez pierwsze dni latałam za tym dzieckiem jak głupia, co mała zaczęła trochę wykorzystywać. Odmieniło mi się, jak P. zabrał ją na spacer, a ja miałam ponad godzinę tylko dla siebie. Uświadomiłam sobie, że przez trzy dni nie zrobiłam nic dla siebie - nie malowałam się, nie przeczytałam ani jednej strony książki, nie obejrzałam nic poza bajkami. Przeraziłam się myślą, że kiedyś będę miała SWOJE dziecko... i że to byłby stan permanentny. Powiedziałam STOP.

Dzieciak może poczekać pięć minut przed spacerem, aż się pomaluję (u Z. przejawiało się to jęczącym "już idziemy?" x 100), nie muszę siedzieć przy niej oglądając bajki ("ciocia, siedź tu, mama zawsze ze mną siedzi") itd. 

Krew mnie tylko zalewa, jak Zuz rusza nasze koty. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz