Jeśli masz ochotę pogadać...



Jeśli masz ochotę pogadać... to śmiało pisz na gg 6821926. Może być o pogodzie, może być o kotach, a nawet o polityce. I tylko z pozoru jestem niedostępna ;)

sobota, 27 kwietnia 2013

Pracowity tydzień

Uff... Jest sobota, a ja NIC nie muszę. A teraz telegraficzny skrót minionego tygodnia:

poniedziałek: zajęcia, stresująca prezentacja, ucieczka z zajęć, intensywna nauka
wtorek: kolokwium, pogaduchy w akademiku, drugie kolokwium, stres przed wizytą u promotorki
środa: laborki <3, wizyta u promotorki - praca gotowa, muszę tylko poprawić bibliografię, kolokwium zaliczone na 4+ (hip hip hurra, kamień z serca)
czwartek: praca, korepetycje, padłam jak kawka koło 21
piątek: taki tam, kilkunasto kilometrowy spacerek


No właśnie, wybraliśmy się prawie do Niemiec w poszukiwaniu kolejnych skrzynek (geocatching), ale okazało się, że drzewo ścieli, a druga to kosmos totalny. Pozostałość stacji kolejowej, dobry żart:D Kilka spróchniałych belek i cmentarzysko ślimaków. Jestem strasznie niepocieszona faktem, że żadnej skrytki nie znaleźliśmy, ale ze spaceru oczywiście mega zadowolona:D Spiekliśmy się jak raki (słońce o tej porze roku?!), dorobiliśmy odcisków na stopach, ale lody z przydrożnego sklepiku smakowały 100 razy lepiej po takim wysiłku. Ciołek ze mnie, bo nie naładowałam baterii do aparatu, więc zdjęć nie ma. 

Aaa i jeszcze jedno: odkryłam miejsce, w którym ubierają się Niemcy ;) Zawsze mnie zastanawiało, skąd oni biorą te betoniaste ubrania, teraz już wiem, że z FLOHMARKT DOŁUJE. Niemieckie discopolo też wymiata :D 

Możliwe, że jutro wybieram się do Warszawy ;) Nie wiem o której, nie wiem po co, nie wiem kiedy wrócę i czy to w ogóle wypali. Generalnie, pełen spontan ;)

wtorek, 23 kwietnia 2013

Nie będzie narzekania...

... a miało być, bo chyba kolokwium mi nie poszło. Uczyłam się wczoraj dość intensywnie, wydawało mi się,  że opanowałam materiał, a jednak pytania zbiły mnie z tropu. Gdyby były otwarte, bez problemu bym odpowiedziała, ale nie ma co już przeżywać, było, minęło. Może się uda, a jak nie to zawsze jest poprawa:) 
Drugie kolokwium poszło za to bardzo dobrze. 


Spotkałam znajomych, na majówkę wybierają się stopem do Paryża. I załapałam doła chyba, bo nic sobie nie zaplanowałam. Rzuciłam luźną propozycję wypadu do Warszawy, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. Jest mi jakoś dziwnie. Może zacznę planować wakacje? A może ktoś z Was ma ochotę na jakąś dziką przygodę na majówkę? Dajcie mi jeden dzień, a jestem w dowolnym mieście w Polsce:D 

Łiii, dziś mija 49 miesięcy naszego Plackowania :D Kupiłam P. z tej okazji Homerowe bokserki ;) Resztę dnia spędzimy pewnie na leniwo oglądając "Z archiwum X" i opróżniając koszyk ze słodyczami. 


Muszę go tylko jakoś podstępnie wyciągnąć na spacer, bo dostałam awizo, żeby odebrać przesyłkę. 

Jutro cztery godziny w labie <3 i wizyta u promo. 


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Udany związek

Kiedyś przeczytałam e-book, coś w stylu "w związku wszystko zależy od ciebie" i chyba podświadomie stosuję się do zawartych w nim rad. Raz wychodzi mi to lepiej, raz gorzej, ale aż się do siebie samej uśmiecham na myśl, jaki fajny związek tworzę :) O! Takie z nas Placuchy: 



Jestem straszną zazdrośnicą, podejrzewam że to jakaś jednostka chorobowa, bo wymyślane przeze mnie historie mogłyby robić za scenariusze do melodramatu. Śmiejemy się z tego, ale naprawdę czuję się z tym niefajnie. Podejrzewam, że ma to coś wspólnego z moim brakiem wiary w siebie w niektórych sytuacjach. Temat rzeka, ale ja nie o tym chciałam. 

W związku najważniejsze jest dla mnie zaufanie. Nie wyobrażam sobie, że miałabym sprawdzać P. telefon, czy pocztę. Konto mamy wspólne, więc czasem zdarzy mi się "odkryć" jego potajemne wizyty w KFC ;) Hipotetycznie zdolna byłabym wybaczyć zdradę, kiedy sam by się do niej przyznał. Jeśli dowiedziałabym się od osób trzecich nie byłoby ŻADNEJ dyskusji. 

Ja nie jestem stereotypową kobietą, nie oczekuję żeby mi P. przynosił kwiaty, robił wymyślne prezenty, klękał z pierścionkiem. Szpilek i sukienek też nie lubię, nie mam obsesji na punkcie swojego ciała, nie martwię się celluitem i nie zmuszam P. do oglądania komedii romantycznych. O! I jeszcze nie wymagam, żeby zabierał mnie do restauracji (taka tam mała dygresja ;p). Nie mam problemu, żeby pójść na imprezę czy pojechać gdzieś bez P. Mam wrażenie, że wszyscy inni mają z tym problem, bo ciągle słyszę "ale jak to tak, bez P.?"

Staram się być wyrozumiała, akceptuję jego wszelakie hobby - w naszym M2 urządził sobie warsztat z ogromnym regałem, szlifiereczkami, lutownicami i resztą elektroniczkowania. Możecie sobie wyobrazić, że szczytem dizajnu to to nie jest, ale co z tego? Widzę, jaką mu to wszystko sprawia frajdę. Maniak gier komputerowych - czasem mi to przeszkadza, ale cóż poradzić, pozostaje tylko pilnie śledzić, jak rozwija się jego statek kosmiczny i jakie ma nowe wszczepy. Introwertyk - kwestia zrozumienia typu człowieka. Nie chcę go nijak zmieniać - po prostu akceptuję. I chyba właśnie w tym jest całe sedno.

Oczywiście, czasem marudzę na to wszystko, ale zauważyłam, że kiedy odpuszczam... nagle staje się czulszy, bardziej uśmiechnięty i nic, tylko go wyściskać:D Taki z niego Mr. Grumpy. 



piątek, 19 kwietnia 2013

Piątek - tygodnia koniec i początek ;)

Rano wizyta u promotorki, bardzo owocna, większość pracy jest już poprawiona, praktycznie zostały tylko cztery strony do omówienia, bibliografia i kosmetyczne poprawki typu twarda spacja. 

Ła! dowiedziałam się, że zostanę wujkiem! Siostra ma w brzuchu jajka!:D Będzie mały Ebi. 

Potem miłe przedpołudnie z P. - jak ja uwielbiam tego człowieka, jak ja kocham się z nim przekomarzać, nawzajem sobie dokuczać i docinać. Dopięłam swego - obejrzał ze mną rosyjską komedię i nawet się śmiał :D Potem obiad przy Archiwum X i popędziłam do pracy. 

Fajne uczucie, kiedy ludzie uśmiechają się na Twój widok. Pracuję tam na zlecenie, można powiedzieć, że epizodycznie od prawie roku. Nie jestem osobą wylewną, do większości ludzi odnoszę się z dystansem (ale z uśmiechem oczywiście), dlatego miło było słyszeć "ooo fajnie, że wróciłaś" "gdzie twoja hiphopowa koszulka do kolan?" i "ooo, Emilka!". A nogi włażą mi w dupę.

Po pracy szybkie piątkowe zakupy (cola, piwo, chipsy) i spotkałam koleżankę ze studiów pierwszego stopnia. Ostatnio NON STOP spotykam kogoś znajomego, zaczynam naprawdę wierzyć w to, że Szczecin to taka mała wioska z tramwajami. Pogadałyśmy, powspominałyśmy i pożyczyłyśmy sobie dobrej pracy po studiach:D

Jeszcze się pochwalę: kwiatki to nic, czekoladki to już coś, ale patrzcie co czekało na mnie rano na szafce w kuchni (był jeszcze batonik, ale nie dotrwał do zdjęcia):


I jak tu go nie kochać? - nawet jak wypija mleko w nocy:D

A teraz przestanie być miło, bo chcę napisać coś, czego nie mam odwagi powiedzieć komuś prosto w twarz.
Nie mam zamiaru nikogo przepraszać za to, że jestem szczęśliwa. Nie, nie udało mi się - ja na to szczęście długo pracowałam. Jak ktoś mi dupę obrabia, to olewam go ciepłym moczem... Gorzej, jak ktoś zahacza o bliskie mi osoby, wtedy nie mogę przejść obok tego obojętnie. Pora na małe utarcie nosa ;)

czwartek, 18 kwietnia 2013

Kolejny piękny dzień

Nie wiem co się ostatnio dzieje, ale przypadkowo spotykam mnóstwo "znajomych", z którymi bardzo miło mi się rozmawia. Rano w autobusie spotkałam panią doktor, która ma ze mną zajęcia, rozmawiałam z nią całą drogę - bardzo sympatyczna osoba. Jechałam z uczelni do domu i spotkałam moją byłą przełożoną z pracy, okazało się, że szukają kogoś na kilka dni na zlecenie - na początku nie miałam ochoty, ale jak dowiedziałam się o co chodzi, to się zgodziłam. Popracuję kilka dni, jakiś pieniążek "na waciki" wpadnie:) 

Po zajęciach poszłam z K. na lody i szukać butów. Z nią to mogę na zakupy chodzić, jest mistrzem w szybkich decyzjach ;) Chociaż naprawdę nie wiem, jak mogła nie chcieć tych uroczych zielonych czółenek ze skóry węża, wyglądała w nich zabójczo :D popłakałam się ze śmiechu.

Potem dom, jedzenie sorbetu gruszkowego i oglądanie "Z archiwum X" z P. Pyszny obiadek, szukanie książki i inne takie przyjemne rzeczy ;) Jak się książka znalazła, to mogliśmy jechać do biblioteki (wypożyczyłam sześć książek, każda z innego działu), pójść na lody i pokłócić się o buziaka ;) P. poszedł do pracy, a ja wróciłam do domu, zrobiłam sobie mrożoną kawę, piszę ten wpis i zaraz zmykam na korepetycje. 



Jak wrócę to siadam do magisterki, bo jestem na jutro umówiona z promotorką, muszę nanieść kilka drobnych poprawek i ujarzmić dane tak, żeby były czytelne nie tylko dla mnie. A na 14 do pracy, oj lubię jak się tyle dzieje. 

środa, 17 kwietnia 2013

Cieplutko! ^.^

Wyszłam dzisiaj koło dziewiętnastej na samotny spacer i stwierdzam: pogoda jest idealna. Szłam chodnikiem i czułam, że uśmiech nie schodzi mi z ust. Ludzie biegają, jeżdżą na rowerze, a dzieci rozkosznie piszczą z radości. 

Dzień w ogóle owocny, przypadkowo spotkałam dwie osoby, z którymi sobie miło pogawędziłam, umówiłam się nawet na kawę i możliwe, że komuś mogę pomóc. Usłyszałam dużo miłych słów, kurczę, strasznie przyjemne to to jest ;) P. też chodzi cały w skowronkach (chyba nie dlatego, że nie widzieliśmy się praktycznie dwa dni), zaczęliśmy oglądać "Porę na przygodę" od pierwszego odcinka ^.^  i ogólnie słodko jest ;) 

Dzień bez zakupów to dzień stracony, prawda? Zaliczyłam wyprzedaż w Biedronce, kupiłam sobie zestaw pędzli (właśnie takich szukałam!) i jeszcze kilka innych pierdółek. Z okazji wiosny zawitały też kwiatki do kuchni:


Tak, zaczęłam w końcu bawić się w dekorację mieszkania, z moim zmysłem estetyki P. powinien się bać. 

wtorek, 16 kwietnia 2013

Po studencku ;)

Łoł! Jestem na studiach biologicznych, na piątym roku i PO RAZ PIERWSZY mieliśmy zajęcia w terenie ;) Dowiedziałam się, że Jezioro Głębokie jest płytkie, a zanieczyszczenia są po to, żeby je oczyścić. A i jeszcze coś ważnego: boję się wody! Jest tu może ktoś, kto nie potrafi pływać? Czuję się strasznie samotna z moją ułomnością:D

Jutro mam chyba kolokwium. Chyba - nikt nie zna jutrzejszego humoru prowadzącego:D Na zajęciach z inżynierii enzymowej siedzę i zastanawiam się w jakim języku są prowadzone. Chiński czy suahili? Robię to, co mi każą, nawet mi to wychodzi, teoretycznie wiem o co chodzi, ale... co to w ogóle jest? Dobrze, że chociaż PCR już rozumiem ;) Możecie sobie podziwiać mój projekt białka:


Śliczne, prawda?

A teraz bardziej studencka część, bo przecież nauka niesie ze sobą jakieś zagrożenia:D


poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Lubię poniedziałki!

Przemogłam się w końcu i wstałam punkt szósta. Niesamowite, przed wyjściem miałam czas na wypicie kawy i zjedzenie śniadania! :) Uczelnia zadbała o to, żeby nikt nie lubił poniedziałków: zajęcia od 8 do 18 (teoretycznie) bez żadnego okienka. 

A że zajęcia ostatnio nie rozpieszczają ciekawością... to wykorzystałam je po swojemu. Przyswoiłam trochę angielskiego, przeczytałam e-book o pozycjonowaniu stron, prawie zrobiłam zadanie na zaliczenie, w międzyczasie przedstawiałam prezentacje (nie mam pojęcia o czym była... ale ta forma zaliczenia to dla mnie temat rzeka) i poprawiłam część magisterki. 

Po 18 wylądowałam w domu, szybko wstawiłam pranie, nakarmiłam koty, wypiłam kefir paćkając wszystko wkoło, potem 100 brzuszków, 100 motylków, rozwieszenie prania, wędzona rybka, odpisanie na e-maile, prysznic, maseczka na twarz, jeden moduł szkolenia z e-biznesu, inka i teraz w końcu usiadłam spokojnie. O właśnie tak: "Emilka z aparatem zamiast nosa"


Muszę jeszcze dziś ogarnąć temat następnej prezentacji... I chyba padnę jak kawka. 

niedziela, 14 kwietnia 2013

Weekend u Placków

Ostatnio niezłe z nas obrażalskie nerwusy, ale związek to nie tylko motylki (czy tam dinozaury) w brzuchu. Najważniejsze, że taka atmosfera działa na nas oczyszczająco, a później to jest już cud, miód i orzeszki. I można krzyczeć na cały blok "on mnie bije!", chwilę po tym jak mi życie ratował po zakrztuszeniu.

Ale paczcie, czego się dorobiłam! Chciałam od zawsze, brak tego czegoś sprawiał, że nie kupowałam książek, nie zwiozłam mojej biblioteczki z domu i jeszcze powodował dyskomfort mej duszy:D A teraz mam, cudowne cztery półki i cztery listewki, kupione za zawrotną sumę 29,04 zł w Castoramie.


Obiecaliśmy sobie, że nigdy w sypialni nie będziemy mieli tv (dlatego w weekend cieszymy się jak wariaci, że możemy spać w salonie i oglądać telewizję do późna), ale o monitorze nie było mowy w tej umowie ;) Oficjalnie sypialnia została przechrzczona na Simpsonarium - codzienna tradycja oglądania Homera levelowała z 11,6 na 19 cali.

Książek mało, ale tak jak wcześniej pisałam: według mnie książki zamknięte w ciemnej szafce czują się jak w więzieniu, więc wolałam oszczędzić im tych cierpień. Teraz się dopiero zacznie...

P. pojechał dziś na strzelankę (hip hip hurra, chata wolna!), a wczoraj robił przegląd swoich zabawek. Powinnam być czołgistką, prawda?


Nie, o world of tanks mi nawet nie przypominajcie!

piątek, 12 kwietnia 2013

Wiosna! Trampki na nogi włóż!

Dziesięć stopni! :) Słońce! :)
Oj tam oj, trochę popadało, ale taką pogodę jak dziś, mogłabym mieć cały rok - jestem zdecydowanie zimnolubna, słońce ma tylko świecić, a nie grzać (chyba pobiłam rekord w ilości przecinków w zdaniu. 

Mam dziś krwawicę, więc nawet z łóżka wychodzić mi się nie chciało, a co dopiero z domu. Ale MUSIAŁAM pójść do sklepu. Potem okazało się jeszcze, że P. zapomniał wziąć swoich zabawek do pracy, więc wpadłam na genialny pomysł, że mu przywiozę. Co tam, że to pół miasta, miłość nie zna granic. Misję wykonałam, zabawki dostarczyłam i mogłam szaleć. Zakupowo oczywiście:D Dorwałam limitkę Essence i pędzelek do smoky eyes. I jeszcze motylek do ćwiczeń. 

Booo... przecież ja będę ćwiczyć i jeszcze zdrowo się odżywiać. Ale popatrzcie jaką mam fajną książkę:


Chyba jednak nie lubię takich poradników. Owszem, niektóre teksty są dobre, ale jak dla mnie za dużo gadania naokoło. Porównywania do gwiazd (których ja nawet nie znam), powoływanie się na statystyki. Dla mnie poradnik idealny, to taki pisany w punktach. 

Skończyłam już jedno szkolenia PARP, zaczęłam następne i dobrze mi z tym. Spotkałam dziś koleżankę, z którą byłam na pierwszym stopniu - aktualnie pracuje w labie. Czyli da się! :) 

A teraz zmykam pod kołdrę, obejrzę Szkło Kontaktowe, a potem nałożę olej na głowę i taka tłusta będę czekała aż P. wróci z pracy :)


środa, 10 kwietnia 2013

Trzy miesiące i... do pracy, rodacy! #1

Czy mam pracę?
Nie.

Czy mam jakiekolwiek doświadczenie?
Jeśli chodzi o doświadczenie zawodowe, to jedynie miesięczne praktyki w zakładach chemicznych. Jeśli rzecz traktować ogólnie to byłam pokojówką, recepcjonistką, barmanką, kasjerką, magazynierem i doradcą klienta. Od siedmiu lat udzielam też korepetycji z matematyki.

Z czym do ludzi?
No właśnie, z czym? Za trzy miesiące kończę studia i nie mam zielonego pojęcia, co ze sobą zrobić. Bardzo chciałabym pracować w zawodzie, ale w naszym regionie to bardzo mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe. Powalczę o swoje, zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby pracować chociaż w dziesiątej wodzie po biotechnologicznym kisielu. Jeśli jednak coś pójdzie nie po mojej myśli, to obiecuję sobie, że nigdy nie porzucę marzeń, będę starała się być na bieżąco z nowinkami z branży. Może w końcu zbiorę się i poprowadzę tematyczny blog.

Co zamierzam robić przez te trzy miesiące?
Po pierwsze angielski. Tu leżę i kwiczę. Siedem lat nauki, a ja boję się tego jak ognia. Mam podstawy, lubię uczyć się słówek, uwielbiam gramatykę. Problem jest oczywiście "mówienie i słuchanie". Koniec uciekania. Przede mną intensywne trzy miesiące, codziennie co najmniej godzina spędzona nad angielskim, czyli razem 630 godzin. Dam radę, połknę tę żabę!

Po drugie badanie rynku pracy. Boże, ale to sztywno brzmi. Do rzeczy: poprzeglądam ogłoszenia, przeanalizuje wszelkie możliwe laboratoria i firmy, w których CHCIAŁABYM pracować.

Po trzecie zacznę się bawić w psychologię i poznam sztuczki ludzi od rekrutacji. Mowy ciała i inne takie bajery. Spróbuję nauczyć się być idealnym przyszłym pracownikiem. O, i żeby wyuczone formułki brzmiały naturalnie. Do tego punktu mogę podpiąć też zmianę wizerunku. Chyba w końcu będę musiała porzucić glany i bojówki... :(

Po czwarte, to zacznę pisać biznesplan. Bo może okaże się jednak, że sama sobie dam pracę ;)

Uff, w międzyczasie muszę oczywiście zaliczyć ostatni semestr i obronić magisterkę. Ale to przy znalezieniu pracy mały pryszcz ;)





wtorek, 9 kwietnia 2013

Wtorek - Potworek

Wyłączyłam dziś budzik o 6 z myślą, że oczy zamknę jeszcze na chwilkę oczy i już wstaję. P. wyciągnął mnie z łóżka o 6.55, czyli miałam całe piętnaście minut do wyjścia z domu. Po nocnym pisaniu byłam lekko nieprzytomna, ale jakoś dotarłam na uczelnię. 

Mam coś takiego, że w sytuacjach stresowych się śmieję. Zwykle jest to fajne i stres umyka, ale dzisiaj chyba mój uśmiech nie był dobrze odczytany. Było, minęło, nie będę przecież teraz życia opierać na domysłach ;) Dotarłam w takim nieciekawym humorze do domu i nawet nie zdążyłam zdjąć butów, a wpadła P. mama. Życie przeleciało mi między oczami: w domu panował SYF. Nie jestem pedantką, więc jeśli użyłam takiego słowa, to znaczy że było naprawdę strasznie... walające się puszki po energetykach wymieszane z papierkami po cukierkach + cała kuchnia brudnych naczyń - cały dzień i kawałek nocy pisałam, nie w głowie mi było sprzątanie. Sytuacja oczywiście obrócona została w żart, kawa wypita w miłej atmosferze, ale... przyrzekłam sobie, że już NIGDY nie pójdę spać, kiedy w zlewie będą brudne naczynia. 


Po takim stresującym dniu, położyłam się spać, potem P. wrócił z pracy i w ramach diety zamówiliśmy pizzę. Teraz siedzę z olejem na głowie, maseczką na twarzy i próbuję zaplanować sobie jutrzejszy dzień. Robię sobie wolne od uczelni, więc chcę go spędzić w miarę pożytecznie.

Dzięki Lasub odkryłam szkolenia PARP i właśnie skończyłam drugi moduł pierwszego szkolenia. Forma nie do końca mi odpowiada, ale ogólnie bardzo mi się podoba. Ktoś w końcu nazywa po imieniu to, o co mi chodzi w życiu ;)



Skończyłam pisać magisterkę!

Tak, jest druga w nocy, ja jestem po kawie, dwóch energetykach i piwie, ale mam ją obok. Mam, taką świeżo wydrukowaną i pachnącą, drugą połowę mojej magisterki. Obiecałam sobie, że skończę ją do jutra i słowa dotrzymałam.


Ta oprawiona to oczywiście nie moja, ale mam nadzieję, że w tym miesiącu też taką będę miała. W chwili obecnej uważam ją za skończoną, może pani promotor (cudowna kobieta!) uzna inaczej i przesiedzę jeszcze kilka dni w bibliotece, ale osiągnęłam pewien komfort psychiczny. Teraz czuję, że w końcu mogę wziąć się za przyjemniejsze rzeczy w życiu ;)

Nie mogę w to w sumie uwierzyć. Przy inżynierce przedłużałam sobie termin, ostatnie zdanie pisałam kilka dni przed obroną, a tu proszę, całość pracy (no dobra, została kosmetyka) mam przy sobie, a obrona dopiero w lipcu. Jestem z siebie dumna!

sobota, 6 kwietnia 2013

Weekend u rodziców

Każdy student wie, że jak się wybierze na weekend do rodziców to nie ma mowy o tym, żeby usiąść do książek. A ja naiwna myślałam, że to magisterka, że MUSZĘ i nie ma innej opcji. Oj tam, oj. Wyszło na to, że sprytnie sobie obliczyłam, że z promotorką na zajęciach spotkam się dopiero we wtorek, więc mam dodatkowy dzień (co z tego, że to poniedziałek i siedzę na uczelni do wieczora) i dzisiaj nie muszę się tym martwić.

Skoro problem magisterki uległ przedawnieniu, to mogę spokojnie zajadać się świeżo upieczonym przez mamusie chlebkiem. Mogę bawić się z wiecznie mruczącą Kicią i nie czuć wyrzutów sumienia. Haha, brzmi jak bajka, tylko jakoś tak nierealna.

Wzrok Kici mówi "magisterka nie zając, a ty mnie podrap"



Ok, zmykam dalej ściemniać, że coś konstruktywnego robię ;)

PS Jestem w szoku, ile moja mama zrobiła dekoracji na święta. Jak nie macie jeszcze dosyć świąt to możecie sobie TUTAJ pooglądać:)

czwartek, 4 kwietnia 2013

W poszukiwaniu pasji #1 - Geocaching w Szczecinie

Pewnie większość w Was wie co to takiego, ale dla tych niezorientowanych krótko wytłumaczę: szukamy skarbu! Ktoś coś ukrywa, podaje dokładne współrzędne geograficzne, a nam pozostaje tylko wziąć GPS i znaleźć skrytkę. Jak chcecie dokładniej to możecie sobie TUTAJ poczytać.

Po kilku latach gadania, że fajnie by było i szukaniu tłumaczeń typu" nie mamy GPS", w końcu się ogarnęliśmy i kupiliśmy (większość ludzi ma go pewnie w telefonie, ale my jesteśmy z innej epoki). Potem było kilka perypetii, kiedy to P. uwłaczał godności mojego Acerka, że niby nie ma bluetooth, ale wczoraj w końcu ruszyliśmy nasze zmęczone świętami tyłki. I... jestem zachwycona. 

Musieliśmy trochę pospacerować po Cmentarzu Centralnym, poszukać pomników i grobów, troszkę policzyć, żeby odnaleźć ostateczną lokalizację. Ja oczywiście mogłabym tam spędzić dłuuuugie godziny zachwycając się każdym starym pomnikiem, ale P. przyszedł tam w konkretnym celu, więc mogłam zapomnieć o swoich zachciewajkach. 

Ok, mieliśmy już wszystkie dane, obszar teoretycznie bardzo przyjemny i zaczęła się zabawa w menela, czyli  przeczesywanie terenu. P. chciał mnie przeczołgać po krzakach, ale na szczęście udało mi się znaleźć "skrzyneczkę" w bardziej przyzwoitym miejscu. Forma skrytki mnie urzekła, taka swojska ;) Wpisaliśmy swój login i dumnie wróciliśmy do domu (no dobra, wstąpiliśmy do sklepu - mam dwa śliczne koszyczki nie wiem na co). Całość zabawy zajęła nam trochę ponad godzinę, ale uczucie spełnienia misji jest! 

Cmentarz Centralny w Szczecinie to miejsce, które nazwą nie zachęca do spacerów. Dopiero na studiach odkryłam, jakie to urocze miejsce. Oprócz tego, że jest to normalny cmentarz, to jest to również ogromny las z różnymi pomnikami, starymi, bardzo pięknymi nagrobkami, są fontanny i kaplica, która wg mnie wygląda jak zamek z Disney'a. 






środa, 3 kwietnia 2013

STOP! narzekaczom

Nie przeżywam jakoś szczególnie świąt, dla mnie to po prostu miła tradycja. Wielkanoc jest kolorowa, śmingus zabawny - dwa dni słodkiego lenistwa, nic nie muszenia. Święta spędzane z ludźmi, których się lubi/kocha, może być coś przyjemniejszego? 

Po powrocie do domu, usiadłam w końcu do komputera i zagadnęłam do znajomych, jak tam im święta minęły. I to był błąd. Z pięciu osób, z którymi rozmawiałam tylko jedna w ciągu pierwszych pięciu minut nie wspomniała o śniegu "Wielkanoc ze śniegiem to nie było czuć w ogóle świąt". Ludzie, proszę Was, opanujcie się, nie zwalajcie lenistwa/braku kreatywności/swojej bezsilności na pogodę! Wiem, że potrafi ona czasem dobijać, brak słońca to dla mnie najgorsza kara, ale nikt z nas NIE MA na to wpływu. Mamy za to wpływ na to, co sobie wymyślimy na taką pogodę. 



Śnieg wcale nie przeszkodził nam w pójściu na niedzielny spacer do lasu (no dobra, trochę ciężko było wyjść z ciepłego domku), zrobienia wielkanocnej pisanki ze śniegu (kooooloooorowa, malowana oryginalnymi barwnikami do jajek) i świętowania śmingusa (broniłam się jak mogłam, ale P. wytarł mną podłogę po bojach z mamą i siostrą). Poza tym oczywiście jedliśmy i leżeliśmy i leżeliśmy i jedliśmy i jeszcze raz i coś bym zjadła. 

Odbiegłam troszkę od głównego tematu, ale już wracam. Za trzy miesiące kończę studia, znajomi rozproszą się po świecie, chcę mieć oczywiście ze wszystkimi kontakt, więc jak tylko pójdę na uczelnię zacznę zbierać adresy i telefony. Wiem, że kończy się w moim życiu pewien etap, zaczyna kolejny i właśnie na nim postanowiłam dobierać sobie znajomych. Mam dość ludzi wiecznie narzekających, nic nie robiących, a to, że piją Żubra zamiast francuskiego wina to wina Tuska. Można i tak. 


wtorek, 2 kwietnia 2013

TAG Liebster Award part 2

Czy ja zaczynam istnieć w internecie skoro po dwóch miesiącach pisania bzdetów już drugi raz zostałam otagowana? Oczywiście nie narzekam, bardzo mi miło z tej okazji i chętnie odpowiem na kolejnych tysiąc tagów.  Pytania tym razem sponsorowane przez Nadine :)


1. Co zrobiłaś w zeszłym tygodniu?
Obroniłam WSZYSTKIE dane do magisterki, przeczytałam książkę, przerobiłam dwa działy z angielskiego, przystroiłam dom na święta + porządki, byłam na imprezie, ogarnęłam toaletkę, spędziłam pierwsze święta z P. + codzienne obowiązki typu uczelnia i zakupy ;)

2. Na co słodkiego masz ochotę?
Takie pytanie po świętach? ;) Oczywiście, że mam ochotę na sernik!

3. Trzy słowa, którymi określiłabyś dzisiejszy nastrój.
Spokój, euforia, poczucie bezpieczeństwa

4. Gdybyś wygrała grubą kasę - na co byś ją przeznaczyła?
Willa na Pogodnie! (tak, ciągle myślę skąd wytrzasnąć na nią kasę) i garaż dla P. i jeszcze drukarka 3D dla niego. Milion na lokatę oszczędnościową, żeby żyć z odsetek. Wycieczka do Prypeci, mnóstwo sprzętu turystycznego i kilogram michałków kokosowych.

5. Jakie masz dziś skarpetki?
Żółte, cieplutkie w góralskie wzorki.

6. Co ci się ostatnio śniło?
Nie pamiętam, ale przedostatnio śniły mi się moje pędzelki EcoTools :D 

7. Film który polecasz.
Tak życiowo to  Into the wild, a tak zupełnie nie wiem z jakiej okazji to "To nie jest tak jak myślisz, kotku" - nie jestem w stanie wytłumaczyć mojej fascynacji tą komedią, ale to jedyny film, który oglądałam kilkanaście razy, a ciągle chichram się na nim jak nienormalna. 

8. Bez czego nie ruszasz się z domu?
Teoretycznie bez telefonu, kluczy i portfela. Praktycznie przeważnie zapominam przynajmniej jednej z tych rzeczy. 

9. Co ostatnio sobie kupiłaś?
Zapiekankę, taką, co mi przypomina czasy liceum. A z namacalnych przedmiotów, to chyba pędzel do podkładu. 

10. Wierzysz w przeznaczenie?
Oczywiście! Siedziałam w wieży zamku, a książę sam przyjechał na białym koniu i porwał mnie do swojego królestwa. 

11. Podaj słowo, którego nadużywasz.
Generalnie to generalnie ;)

To teraz moje pytania:
1. Czym dla Ciebie jest szczęście?
2. Czy wg Ciebie istnieje miłość do grobowej deski?
3. Prezent, który sprawił Ci największą radość.
4. Coś mega pozytywnego!
5. Za co lubisz Polaków?
6. Kto jest dla Ciebie autorytetem?
7. Samochód, komunikacja publiczna czy własne nogi?

Nikogo nie taguję, ale liczę, że ktoś odpowie ;)