Jeśli masz ochotę pogadać...



Jeśli masz ochotę pogadać... to śmiało pisz na gg 6821926. Może być o pogodzie, może być o kotach, a nawet o polityce. I tylko z pozoru jestem niedostępna ;)

niedziela, 31 sierpnia 2014

Zlot pojazdów militarnych i co z tego wynikło :)

Lubię takie klimaty, po prostu. Nie znam się na tym kompletnie, nie jestem pasjonatką, ale po prostu coś mnie do takich imprez ciągnie. A jak do tego dochodzą bunkry, dziwne obiekty itp., to ja już jestem "ugotowana". Jak tylko usłyszeliśmy luźną propozycje od rodzinki P., to długo się nie zastanawialiśmy - jedziemy! :)



Okazało się, że mamy do czynienia z prawdziwym pasjonatą, którego opowieści mogłabym słuchać i słuchać. Byłam pod wrażeniem wiedzy i zaangażowania, ba! dalej jestem. W połączeniu z pysznym jedzonkiem cioci P., opowieściami o kotach i jeszcze pyszniejszym ciastem - najlepsza lekcja historii :) 

Tak patrząc na tych zapaleńców rozmawiających o wysokości podwozia, rodzajach kamuflażu, najlepszych farbach, wdychając spaliny tych wszystkich "transporterów opancerzonych" i słuchając ciekawostek pomyslałam: kurczę, zazdroszczę tym ludziom takiej pasji! Ale już za chwilę: hello, jesteś tutaj, interesuje cię to. A jak przyjedziesz następnym razem, to bez problemu rozpoznasz amfibię ;) 

Później okazało się, że rzeczywiście troszkę wiedzy mam (no tak z 1/1000000 tego, co nasz przepowodnik;). Zwiedzanie Szczecina jednak zaprocentowało. Teraz pora bardziej wgłębić się w ten temat :)

środa, 27 sierpnia 2014

Muszę, inaczej się uduszę!

Jest pewna osoba, którą naprawdę lubię. Nie jest to psiapsiółka, z którą byłabym w stanie przegadać całą noc, ale czasem miło sobie pogawędzimy. Wszystko jest ok, jeśli to jest krótka rozmowa... po ok. pół godziny zaczynają się opowieści "moja koleżanka też to miała". I często sama się łapię na tym, że zaczynam z nią wyliczankę. A to jest po prostu głupie. 

Oczywiście jest to osoba, która na każdy temat ma swoje zdanie i to jest jedyne słuszne zdanie. Jeśli ktoś myśli inaczej, to a) jest głupi b) nie zna życia c) jeszcze wspomni jej słowa. 

Jest pomysł x, cieszymy się z niego jak cholera, a tu zamiast "o, fajnie", słyszymy pełno przeciwskazań. I to takich pierdół, które zupełnie nie mają wpływu na moje życie. Ba! Ja nie podejrzewałam, że można mieć takie problemy. Mało tego, zostałam uświadomiona, że pewnien problem dotyczy mnie już od dawna i czemu ja z nim nic nie robię. Wiecie czemu? Bo to nie jest mój problem, tylko osób, które zamiast swoim życiem, to interesują się innymi. 

Dziękuję za uwagę. Zrobię wszystko po swojemu. 


piątek, 22 sierpnia 2014

Wracam! ^.^

Uff, jak to dobrze wrócić na stare śmieci. W miejsce, gdzie mogę być 100% sobą, gdzie mogę się chwalić i żalić i uprawiać szerokopojęty samorozwój przemieszany z lajfstajlem. Ja tam się cieszę. I w tym miejscu chciałabym podziękować asza_m za mocnego kopa w pupę. Niby tylko poprosiła o hasło, ale dzięki temu przypomniałam sobie, ile frajdy sprawiał mi ten kawałek sieci. I jak głupia przestraszyłam się jednego komentarza i po prostu stąd zwiałam... 


Za mną rok teoretycznie "nic nie robienia". Wiodłam sobie mniej lub bardziej spokojne życie regulowane w sumie pracą P. Czy było mi źle? Nie! Odnalazłam się w takim układzie. Po roku mogę powiedzieć, że ogarnęłam sprawę i jestem jeszcze w stanie wygospodarować masę wolnego czasu tylko dla siebie. Teraz pora, żebym "na poważnie" zajęła się sobą. Przecież jest masa rzeczy, którę naprawdę chcę robić. A może da się to wszystko jakoś tak zorganizować, żeby móc na tym zarabiać?

Po pierwsze biotechnologia. Studia skończyłam rok temu, od czasu do czasu dziabnęłam jakiś artykuł/książkę w tym kierunku i... kręci mnie to. To jest coś, czym chcę się zajmować. Mam tylko jeden problem: jestem idealistką. W moim regionie pracy w zawodzie jest jak na lekarstwo, ale nawet najlepsze stanowiska nie są konkretnie tym,  co chciałabym robić. Jedynym w miarę rozsądnym wyjściem, byłby doktorat. Niestety wiem, co się aktualnie dzieje na uczelniach i z jak niską wiedzą można mieć mgr przez nazwiskiem. Nie chciałabym do tego przykładać ręki. Nie, nie, nie. Dlatego sama muszę sobie stworzyć miejsce pracy. Idealne miejsce pracy. Jedyne co przychodzi mi do głowy, to zrealizowanie w końcu mojego pomysłu o "poważnym blogu biotechnologicznym" i przerobienie go w mały biznes. Jak? Nie mam zielonego pojęcia, ale to zrobię! 

Druga sprawa: angielski. Moim ogromnym problemem jest mówienie i rozumienie ze słuchu. Serio, nie jestem głupia dziewczyna, jestem w stanie to wyćwiczyć, ale czekam na idealny momement, żeby zacząć. Gówno prawda, nigdy nie będzie idealnego momentu, więc zacznę teraz. I naukę nowych słówek i przypomnienie sobie ukochanej gramatyki. A potem będę oglądała Simpsonów po angielsku, oł yeah. 

A na koniec chciałam się pochwalić moim małym sukcesem. Na początku sierpnia na wadzę ujrzałam 69,9 i coś we mnie pękło. Zawsze się zastanawiałam, czy osoby które są otyłe nie dostrzegły tego momentu, w którym miały kilka kilo więcej niż rok/miesiąc temu. Przecież otyłym nie zostaje się z dnia na dzień. No właśnie, to 69,9 kg było właśnie takim moim momentem. Miałam do wyboru albo się za siebie wziąć, albo za kilka lat kupować rozmiar XXL. Dziś jest 22.08., a ja na wadze zobaczyłam 65,4kg. Cztery i pół kilo. W nagrodę idę dzisiaj na burgera. Następny będzie przy 63kg. 

I to by było tyle mojej spowiedzi. Jejku, jak mi tego brakowało!!!