Jeśli masz ochotę pogadać...



Jeśli masz ochotę pogadać... to śmiało pisz na gg 6821926. Może być o pogodzie, może być o kotach, a nawet o polityce. I tylko z pozoru jestem niedostępna ;)

sobota, 9 lutego 2013

Co ma ślub do związku?

Do mojego nic ;)

Kiedyś obudziłam się zlana potem i blada bo... śnił mi się mój własny ślub. Pojechałam na weekend do domu, a tam mama oznajmiła, że suknia już przygotowana, że fryzjer i kosmetyczka zamówione i spytała gdzie mój P. Chwilę zajęło mi przypomnienie sobie, że kilka miesięcy wcześniej dla świętego spokoju obu rodzin podpisaliśmy jakiś papierek w kościele na najodleglejszy termin, jaki mógł być i najzwyczajniej w świecie o tym zapomnieliśmy. Racjonalnie pomyślałam, że mój P. nawet nie ma garnituru, ba! on nawet pracuje w dzień i godzinę naszego ślubu. Szybki telefon do niego, że mleko się wylało i że dzisiaj podobno ślub mamy brać i jego pytanie (które i mi chodziło po głowie): a co będzie jak nie przyjdziemy do kościoła? Po tym się obudziłam i zażądałam od P. deklaracji, że żadnego papierka nie będziemy nigdzie podpisywać, żebym się nie musiała tak stresować. 

Naprawdę nie chcę ślubu, nie chcę podpisywać żadnej umowy wiążącej moje szczęście. I jego szczęście. 

http://www.taxor.pl/


Dużo, bardzo dużo o tym wspólnie rozmawialiśmy i oboje mamy takie podejście. Mieszkamy ze sobą już dwa lata, żyje nam się dobrze, dogadujemy się, mimo różnych poglądów i łatwo znajdujemy kompromisy. Na śluby i wesela reagujemy alergicznie - w wakacje obrączkował się mój kuzyn - najpierw kombinowaliśmy, jakby tu się wykręcić, potem narzekaliśmy że musimy się jakoś ubrać (kieckę kupiłam w lumpeksie, a suma sumarum poszłam w innej, P. kupiłam spodnie kilka godzin przed wyjazdem - okazały się za długie i podpinałam je agrafką), a na koniec uciekliśmy pod byle pretekstem z poprawin. W sumie podobna sytuacja była z weselem mojej siostry. Na jednym i na drugim rodzina non stop dopytywała się, czemu się nie bawimy, tylko siedzimy przy stole. Może trudno w to uwierzyć, ale nie lubimy takich imprez i naprawdę musielibyśmy upaść na głowę, żeby samym sobie takie coś zafundować. 

Myśląc racjonalnie, to zamiast wydawać grube pieniądze na ślub i wesele, wolałabym pojechać w podróż życia. Jeśli miałabym te pieniądze ;) Branie kredytu to dla mnie po prostu głupota i mnie na to nie stać. Ktoś chce, proszę bardzo - tylko niech się potem mi się nie żali, że to wina premiera, że nie ma co do garnka włożyć. 

A teraz najważniejsze: zaręczajcie się, bierzcie śluby jeśli Was to uszczęśliwia, ale nie próbujcie mi wmówić, że mi też by to sprawiło przyjemność. Dla mnie symbolem miłości to jest dziecko, wspólnie wychowywane i kochane, a nie jakiś papierek. 

I jeszcze krótko o związkach partnerskich: jeśli byłaby taka możliwość to może byśmy się zalegalizowali, głównie ze względu na informacje o zdrowiu etc. Podatki i korzyści majątkowe jakoś mnie mało obchodzą. Albo inaczej, wystarczyłoby mi, gdyby wszelakie upoważnienia były honorowane. 

A Wy co o tym wszystkim sądzicie?


5 komentarzy:

  1. Ślub nie ma prawa niczego zmieniać w związku, oprócz nazwiska. Jeśli nie kręci Was idea ślubu to zupełnie w porządku. :) Najważniejsze, że oboje macie takie zdanie na ten temat.

    Ja chociaż byłam przez jakiś czas nakręcona na białe suknie i całą resztę, potem zmieniłam zdanie o 180 stopni i myślałam, że wyjde za mąż koło 30, tak teraz... w tym momencie wyszłabym za mąż. Za konkretną osobę.
    Najważniejsze, żeby dwie osoby chciały tego samego. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nazwisko bym chętnie wzięła, bo mi idealnie do imienia pasuje:D
    No to czekam na notke "Nadine wyszła za mąż i nigdzie nie wróci" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam to samo zdanie :) Jesteśmy w związku od ponad dwóch lat, od ponad pół roku mieszkamy razem, a nie czuję potrzeby "obrączkowania się", jak to fajnie ujęłaś :)
    Pomijając, że jestem niewierząca, to nie chciałabym się zadłużać, żeby zorganizować wesele, a potem całą noc dbać o to, by niczego nie brakowało i by goście dobrze się bawili. Jakiś czas temu byliśmy na weselu kuzynki mojego chłopaka i tak właśnie to wyglądało - państwo młodzi sami potem przyznali, że nie mieli czasu nacieszyć się swoim nowym stanem, bo musieli biegać, o wszystko dbać i załatwiać ;)Wolałabym zacząć powoli odkładać na mieszkanie, czy pozwiedzać świat.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze parę lat temu na słowo ''ślub'' dostawałam wysypki.
    Potem miałam bzika (dosłownie) na punkcie zaręczyn.
    Kiedy się zaręczyliśmy, moja głęboko zakorzeniona potrzeba stabilizacji została uśpiona,aż...
    Doszliśmy wspólnie do wniosku, że gdyby to było możliwe to wzięlibyśmy ślub już i teraz.
    Nie podoba nam się perspektywa weselicha za kilkanaście tysięcy dlatego chcemy zastąpić go obiadem ''poślubnym''.Chcielibyśmy wydać maksymalnie 6-8tys.

    Dla nas obojga ślub jest podstawą.Ślub zamierzamy wziąć w Urzędzie Stanu Cywilnego bo obydwoje jesteśmy ateistami.Mój narzeczony argumentując swoją opinię co do ślubu, mówi o chęci zabezpieczenia mnie.(w sumie miło z jego strony:P).

    W moim przypadku mogę powiedzieć, że decyzja o ślubie była jednak związana ze spotkaniem właściwego człowieka...

    Może to zabrzmi cholernie nienowocześnie, ale dla mnie postawą i sensem życia jest związek z ukochaną osobą, a ślub jest swoistym przypieczętowaniem tego i kolejnym cudownym rozdziałem w naszym życiu:).

    Dodaję do ulubionych i pozdrawiam,
    Lasub

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale rozumiem, przy obecnym stanie prawa w naszym państwie ślub jest jedynym zabezpieczeniem: informacja o stanie zdrowia, sprawy spadkowe itd., nie wiem, może jestem totalnie nieodpowiedzialna, ale dla mnie potwierdzeniem miłości jest WSPÓLNA decyzja o dziecku - to jest namacalny dowód wspólnej miłości. Ufam mojemu partnerowi, wierzę, że nie zostawiłby mnie z naszym wspólnym dzieckiem na lodzie. Jeśli po rozstaniu nie bylibyśmy w stanie się dogadać, a ja miałabym świadomość, że dziecko/dzieci miałyby z nim lepsze możliwości rozwoju to schowałabym swoje matczyne ambicje i dzieci zostałyby z nim... Kwestia dogadania się:)

      Usuń