Uff... w domu jest cicho, a kot nie musi się chować za firanką. Odwiedziła mnie siostra z córeczką i nie to, że nie lubię jak przyjeżdżają, ale... cały dom wywrócony jest do góry nogami. My naprawdę jesteśmy spokojnymi ludźmi, nie wadzącymi nikomu i robimy się całkiem nerwowi, jak ktoś nam chce to zaburzyć.
A trzeba przyznać, że jesteśmy dość specyficzni - mniejszy i większy introwertyk, i nam z tym cholernie dobrze. P. ma urlop, mieliśmy gdzieś wyjechać, na początek miały być Bieszczady, potem Mazury, Wąchąck, Góry Świętokrzyskie, a na koniec Malbork. W pewnym momencie P. się zapytał, czy my naprawdę chcemy gdzieś wyjechać, czy tylko szukamy na siłę. No cóż, oboje znaliśmy odpowiedź.
I wiecie co? To był moment, w którym uświadomiłam sobie, jak ja go bardzo kocham. Jak bardzo do siebie pasujemy. Bo nikt inny nie jest w stanie uwierzyć mi, że ja np. nie chcę spędzić trzech dni w SPA (za darmo!)... Zastanawiałam się, czy to nie chodzi o wyjście z psychicznej strefy komfortu, ale nie. Po prostu nie lubię i nie czuję potrzeby. I jeśli ogromną frajdę sprawia mi straszenie P. maseczką z glinki w domu, to będę to robić :)
Haha, tegoroczny urlop zyskał miano "wakacje z introwertykami".
Ważne żeby być razem i wypoczywać tak, jak się lubi, do tego SPA nie jest niezbędne ;) Życzę miłego urlopu.
OdpowiedzUsuńWłaśnie to zamierzamy robić :) Dzięki:)
UsuńHehe, no i POZYTYWNIE!
OdpowiedzUsuń