Jeśli masz ochotę pogadać...



Jeśli masz ochotę pogadać... to śmiało pisz na gg 6821926. Może być o pogodzie, może być o kotach, a nawet o polityce. I tylko z pozoru jestem niedostępna ;)

niedziela, 5 maja 2013

Dzień z życia kury domowej ;)

Postanowiłam zapisywać każdą czynność, którą dziś wykonałam i odkryłam, że jestem chyba jakimś cyborgiem ;)

Wstałam koło 8.30 i z wpół zamkniętymi oczami pakowałam P. drugie śniadanie i obiad do pracy. Jak już byłam w kuchni, to przyprawiłam kurczaka na wieczór - pikantnie, coby P. piwo do niego wypił (nie udał się podstęp). Potem się ubrałam w dresy, nałożyłam sobie olej na włosy i wzięłam się za mycie naczyń i nawet grilla wyszorowałam.

U nas w domu po prostu nie da się ukryć, że mamy koty. Wszystko jest kotem, wiosną szczególnie. Wzięłam się więc za wyczesywanie kotów i o ile z młodą poszło szybko i sprawie, to z Rastuśki można by sweter robić. Po całej akcji "antykłak" zamiotłam całe mieszkanie i zrobiłam porządek w kuchennym kufrze. W międzyczasie wstawiłam pranie i poskładałam ubrania z suszarki. W tle leciały wykłady TEDa... Nie powiem, nie powiem, zrobiły na mnie wrażenie.

Ups.. była już jedenasta, a ja nie zdążyłam zjeść śniadania. Ogarnęłam sobie zupkę chińską (nie, nie żywię się tak codziennie, dzisiaj po prostu miałam ochotę) i już miałam siadać do zrobienia prezentacji na endokrynologię, ale... popsułam internet. Chwilę mi zajęło samodzielne naprawianie, ale nie obyło się bez fachowej telepomocy P.

Potem zadzwoniła siostra, pogadałyśmy, ledwo się rozłączyłam to zadzwoniła mama. Ok, telefony na dziś zaliczone. Trzeba się było wziąć za robotę - 3 godziny zleciało mi na robienie prezentacji... Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: zafundowałam sobie domowe SPA: gorący prysznic, maska na włosy, maseczka, masażyk stóp...

Jak już byłam piękna i młoda, to postanowiłam zrobić coś nowego. Zafundowałam więc sobie od dawna planowany internetowy kurs angielskiego. Zapłaciłam, więc mam motywację! Udało mi się dzisiaj zrobić aż trzy lekcje, ponad 2h i jestem napalona na naukę... Oj dawno nie czułam tego floł!



Zgłodniałam, więc zrobiłam sobie sałatkę (ryż+surimi) i powoli wstawiałam kurczaka na kolację do piekarnika. Mięsko pachniało, a ja sprzątałam w swojej szafce z notatkami/książkami/czymkolwiek - istna stajnia Augiasza! Poszukałam jeszcze P. na chomiku kursów rysunku technicznego i zablokowałam sobie konto bankowe. Czeka mnie rozmowa z BOKiem...

Wspólnie z P. ogarnęliśmy też budżet i jadłospis na następny tydzień. Trochę innowacji wprowadziliśmy, możliwe że się sprawdzą:) Jak P. wrócił z pracy zjedliśmy kurczaka i poszliśmy na rolki. Zleciało ponad godzinę, nie jest źle, ale 'miszczem' jeszcze nie jestem ;)

A teraz piszę ten post i martwię się, kiedy ja się na tą prezentację nauczę... Ok, spadam ogarniać tarczycę ;)

2 komentarze:

  1. zazdroszczę takiej godziny wstawiania u nas pobudka od poniedziałku do piątku po godzinie 5 rano ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u nas to różnie, ale zwykle po szóstej:)

      Usuń