Rano praca. Wiecie jakie to cholernie przyjemne uczucie, jak się wchodzi do socjala, widzi uśmiechniętą szefową, która mówi "o, fajnie że jesteś". Jak się żartuje i wspólnie podżera krówki z B., i robi taniec szczęśliwego człowieka z P., jak wybiła 14 i mogłyśmy iść do domu. W sumie szkoda, że zostały mi tylko dwa dni z tymi ludźmi.
A to moje mega arty - Emilka dorwała się do kalejdoskopu!
Wpadłam do domu, nie złamałam klucza w zamku (a było blisko!), w pięć minut przerobiłam się w wersję grill i pojechaliśmy na Głębokie. Najadłam się za wszystkie studenckie czasy, pograliśmy w babingtona (tak to się pisze? pierwszy raz widzę to słowo na oczy:D), porodzinkowaliśmy i podowcipkowaliśmy.
Jesteśmy duże dzieciaki i pierwsze co zrobiliśmy po powrocie to... wodne lody - pałeczki z zamrażalnika i TV. A teraz popijam sobie mrożoną kawę i zastanawiam się, co by w ten wieczór robić ;)
Książka? Czasopisma? Dobry film?
+ pedicure i malowanie paznokci:D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz