No ok, było przyjemnie. Przyjechali rodzice, chyba nawet byli ze mnie dumni, P. się nie spóźnił (choć obiecanych harcereczek z kwiatkami nie było) i jakoś to wszystko poszło bezproblemowo. Udało mi się zrobić w miarę zjadliwy obiad, polatałam z rodzicami po castoramie, a potem byliśmy na lodach i wjechaliśmy na wieżę katedry. Po raz kolejny zakochałam się w Szczecinie, kto nie był tu jeszcze, to gorąco zapraszam ;)
Ostatnio te moje notki takie o niczym są, ale ten niezdany egzamin chyba mnie zainspirował do pracy nad sobą, więc możliwe że się tu coś pozmienia.
nie trzeba zmieniac bo milo czyta sie Twoje przygody :-) powodzenia !
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa :)
UsuńO rajciu! To już KONIEC. :P Szybko leci, nie? Gratuluję :*
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńZdacydowanie za szybko:P I jaki tam koniec, to dopiero początek życia:D