Jeśli masz ochotę pogadać...



Jeśli masz ochotę pogadać... to śmiało pisz na gg 6821926. Może być o pogodzie, może być o kotach, a nawet o polityce. I tylko z pozoru jestem niedostępna ;)

wtorek, 22 października 2013

Oficjalnie jestem mieszczuchem!

Na początek pochwalę się moim daniem popisowym: przypalone kupne pierogi. ZAWSZE wrzucam je na patelnię i wychodzę, bo kuchenny chochlik podpowiada mi sprawy, które w pokoju obok zajmą "tylko chwilkę". O pierogach przypomina mi zwykle zapach spalenizny, ewentualnie dziwna niebieska poświata w całym domu. Ups. Jeszcze tylko dodam, że uwielbiam jeść pierogi - pora więc ubezpieczyć mieszkanie na grube miliony ;) 

Wiecie jak to jest z odwlekaniem, nie? Ja na przykład od miesiąca się wybierałam się do urzędu miasta, żeby się zameldować. No bo to daleko, no bo to urząd, no bo trzeba stać w kolejkach i jeszcze o zgrozo! odwiedzić fotografa. I ucho mu pokazać! A ja nie lubię pokazywać moich uszu i o. 

Dzisiaj jednak spięłam się ze wszystkich sił i postanowiłam wszystko załatwić. Najpierw fotograf, wrrr... ale poszłam do tego samego, u którego osiem lat temu robiłam sobie zdjęcie do legitymacji w liceum. Wróciły wspomnienia i od razu było mi jakoś weselej - nawet się na tym zdjęciu uśmiecham :) Od fotografa postanowiłam pójść pieszo do Urzędu Miasta. Taaa, Huszi i jej głupie pomysły. Zgubiłam się po kilku minutach, ale za to JAK się zgubiłam. W tych dziwnych uliczkach było tak pięknie jesiennie (klony i platany), że aż mi się nie chciało wracać na znane szlaki. Trochę pobłądziłam i nagle wyrósł przede mną właściwy budynek - nie wiem jakim cudem. 

Meldunek i złożenie wniosku o nowy dowód zajęło mi jakieś 15 minut! Kto rozsiewa te bajki o ogromnych kolejkach, to ja nie mam pojęcia. I urzędnicy jacyś tacy mili mi się wydali. Chyba polubię chodzenie po urzędach ;)

No ale no, wyszłam na świeże powietrze i uświadomiłam sobie, że właśnie z wieśniaka zmieniłam się w mieszczucha. Dumna z siebie poszłam na kolejny spacer obmyślając, co sobie sprezentować w tak ważnym dniu. Padło na szczoteczkę elektryczną, bo zawsze mi było szkoda pieniędzy ;) 



Wpadłam do domu, zrobiłam sobie kawę i właśnie te nieszczęsne pierogi. Chyba już przywykłam do tego, że pierogi smakują spalenizną ;)

P.S. Jak się już tak rozgrzałam z tymi urzędami, to po odebraniu dowodu czeka mnie odbiór dyplomu na uczelni i rejestracja w urzędzie dla bezrobotnych ;) Po drodze muszę się jeszcze zapisać do biblioteki miejskiej. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz