Kobiety WYMAGAJĄ od swoich parterów mega romantycznych oświadczyn. Kolacji w drogich restauracjach i wakacji na Majorce. Po co?! Żeby być jak wszyscy?
Dla mnie miłość to po prostu malutkie szczęścia dwojga ludzi. Na przykład ja na kanapie z kieliszkiem wina z Biedronki (i piszącą tego posta), a on testujący nową gierkę ze Steam.
Dziś zaprosiliśmy na kolację Jego Tatę. Wspólnie zrobiliśmy pysznego kurczaka po prowansalsku. Pogadaliśmy, pośmialiśmy się i spędziliśmy miło wieczór.
Gdy tylko goście wyszli, rzuciliśmy się na siebie. Pal licho jak to brzmi, po prostu poczuliśmy, że się za sobą stęskniliśmy. Nie ważne, że jesteśmy ze sobą pięć i pół roku. Nie ważne, że kilka godzin wcześniej kłóciliśmy się o sprzątanie. Najważniejsza jest miłość, którą się po prostu czuje.
Teraz troszkę szumi mi w głowie, od czasu do czasu spoglądam na Niego. I wiecie co? Po prostu go kocham.
Mogłabym się podpisać pod tą notką obiema rękami :) Kolacje w drogich restauracjach i egzotyczne podróże są drugorzędne. Ważne, że ta ukochana osoba jest obok. Wiele szczęścia!
OdpowiedzUsuńDziękuję i nawzajem! :)
UsuńHej Emilko!
OdpowiedzUsuńA mnie właśnie dzisiaj natknęło na post o konkubinacie i moim stosunku do niego.
Pozdrawiam :)
J.
Ooo, zaraz zajrzę ;)
Usuńte ciuchy moglas sobie darowac
OdpowiedzUsuńA Ty sobie możesz darować wchodzenie na tego bloga, Anonimie ;)
Usuń