Jeśli masz ochotę pogadać...



Jeśli masz ochotę pogadać... to śmiało pisz na gg 6821926. Może być o pogodzie, może być o kotach, a nawet o polityce. I tylko z pozoru jestem niedostępna ;)

piątek, 22 sierpnia 2014

Wracam! ^.^

Uff, jak to dobrze wrócić na stare śmieci. W miejsce, gdzie mogę być 100% sobą, gdzie mogę się chwalić i żalić i uprawiać szerokopojęty samorozwój przemieszany z lajfstajlem. Ja tam się cieszę. I w tym miejscu chciałabym podziękować asza_m za mocnego kopa w pupę. Niby tylko poprosiła o hasło, ale dzięki temu przypomniałam sobie, ile frajdy sprawiał mi ten kawałek sieci. I jak głupia przestraszyłam się jednego komentarza i po prostu stąd zwiałam... 


Za mną rok teoretycznie "nic nie robienia". Wiodłam sobie mniej lub bardziej spokojne życie regulowane w sumie pracą P. Czy było mi źle? Nie! Odnalazłam się w takim układzie. Po roku mogę powiedzieć, że ogarnęłam sprawę i jestem jeszcze w stanie wygospodarować masę wolnego czasu tylko dla siebie. Teraz pora, żebym "na poważnie" zajęła się sobą. Przecież jest masa rzeczy, którę naprawdę chcę robić. A może da się to wszystko jakoś tak zorganizować, żeby móc na tym zarabiać?

Po pierwsze biotechnologia. Studia skończyłam rok temu, od czasu do czasu dziabnęłam jakiś artykuł/książkę w tym kierunku i... kręci mnie to. To jest coś, czym chcę się zajmować. Mam tylko jeden problem: jestem idealistką. W moim regionie pracy w zawodzie jest jak na lekarstwo, ale nawet najlepsze stanowiska nie są konkretnie tym,  co chciałabym robić. Jedynym w miarę rozsądnym wyjściem, byłby doktorat. Niestety wiem, co się aktualnie dzieje na uczelniach i z jak niską wiedzą można mieć mgr przez nazwiskiem. Nie chciałabym do tego przykładać ręki. Nie, nie, nie. Dlatego sama muszę sobie stworzyć miejsce pracy. Idealne miejsce pracy. Jedyne co przychodzi mi do głowy, to zrealizowanie w końcu mojego pomysłu o "poważnym blogu biotechnologicznym" i przerobienie go w mały biznes. Jak? Nie mam zielonego pojęcia, ale to zrobię! 

Druga sprawa: angielski. Moim ogromnym problemem jest mówienie i rozumienie ze słuchu. Serio, nie jestem głupia dziewczyna, jestem w stanie to wyćwiczyć, ale czekam na idealny momement, żeby zacząć. Gówno prawda, nigdy nie będzie idealnego momentu, więc zacznę teraz. I naukę nowych słówek i przypomnienie sobie ukochanej gramatyki. A potem będę oglądała Simpsonów po angielsku, oł yeah. 

A na koniec chciałam się pochwalić moim małym sukcesem. Na początku sierpnia na wadzę ujrzałam 69,9 i coś we mnie pękło. Zawsze się zastanawiałam, czy osoby które są otyłe nie dostrzegły tego momentu, w którym miały kilka kilo więcej niż rok/miesiąc temu. Przecież otyłym nie zostaje się z dnia na dzień. No właśnie, to 69,9 kg było właśnie takim moim momentem. Miałam do wyboru albo się za siebie wziąć, albo za kilka lat kupować rozmiar XXL. Dziś jest 22.08., a ja na wadze zobaczyłam 65,4kg. Cztery i pół kilo. W nagrodę idę dzisiaj na burgera. Następny będzie przy 63kg. 

I to by było tyle mojej spowiedzi. Jejku, jak mi tego brakowało!!! 

3 komentarze:

  1. Cieszę się,że wróciłaś..Lubię Twoje posty i zdjęcia. Nieważne czy piszesz o
    płynie do podłóg czy zakupach spożywczych ! 'Panią domu w akcji' przejrzałam już kilka razy :D Nie wiem co w tym jest ale no kurczę lubię Cię czytać! Pozdrawiam. Aonka czyli asza_m z insta!

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło Cię znowu Emilko ''widzieć'':)

    OdpowiedzUsuń