Jadamy w miarę zdrowo - tak na 90%, bo czasem jakiś kebab się zdarzy (powiedzmy raz na miesiąc). Nasza dieta to pięć różnorodnych posiłków i białkowa kolacja. Mimo tego wszystkiego czuję się coraz gorzej i dziwnym trafem kurczą mi się ubrania ;) Podejrzewam, że problemem jest ilość zjadanych kalorii i brak jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Mam wrażenie, że mój organizm kilkukilometrowych spacerów nie traktuje w kategoriach wysiłkowych.
Co zamierzam?
- stare dobre ŻP - żryj połowę
- ćwiczenia: na początek przysiady, po tygodniu postaram się coś więcej
- nie jeść słodyczy. W tym miejscu obiecuję wszystkim, że do 24.12.2013 r. nie tknę słodyczy, chipsów i innych "przekąsek". Wyjątkiem są domowe ciasta (jem raz na ruski rok, więc nie będę się nimi codziennie opychać) i landrynki (na spadek cukru we krwi:P).
Dziś na "pożegnanie ze słodyczami" kupiłam sobie maseczkę, będę wchłaniać czekoladę przez skórę ;)
Proszę, trzymajcie za mnie kciuki, bo to wyzwanie jest dla mnie cholernie trudne ;)
Trzymam kciuki i bardzo bardzo bardzo mocno zachęcam Cię do ćwiczeń :) Aktywność fizyczna nie jest tak straszna, jak się wydaje. Dasz radę!!! :)
OdpowiedzUsuńJa aktywność fizyczną lubię, ćwiczeń się nie boję, ale na tamtą chwilę niewiele mogłam. Sprawa się wyjaśniła i już mogę się porządnie męczyć:D
UsuńŻyczę powodzenia i wytrwałości :-) A maseczka wydaje się bardzo kusząca :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję!:)
Usuń