P. wziął się do robienia pawlacza. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam patrzeć jak mój mężczyzna pracuje w taki sposób - jak z jego rąk wychodzą kolejne gałązki do naszego gniazdka.
Potem (albo wcześniej) z okazji mojego miesiąca P. sprezentował mi książkę, żebym w końcu ogarnęła o co w tym wszystkim wchodzi. Od jutra przestaję gadać, "że dziś złe światło" tylko biorę się za ćwiczenia.
A potem dzień należał do zaaaawijaaaaania!
I jedzenia! Romantyczna kolacja przy Epoce Lodowcowej 3 we flanelowej piżamie, uwielbiam Nas za to! Różowe wino ratowało sytuację ;)
nie potrafię jeść nawet pałeczkami dla dzieci :( Ale palcami umiem! :)
Teraz oglądam "Skazany na bluesa" i odkryłam, jak bardzo zmieniłam się od czasów liceum. Wtedy byłam zafascynowana takim rock&rollowym życiem (nie, nie ćpaniem), ale teraz dopiero dostrzegam tą ogromną miłość Gośki do Ryśka. Podziwiam...
P.S. Pracujemy nad czymś i się doczekać nie mogę, ale jak to powiedział ktoś w kreskówce "Kot w piekarniku, to jeszcze nie drożdżówka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz