Placki wczoraj świętowały swoją czwartą rocznicę. Miało być dobre jedzenie, miało być sushi, miało być wspólne zdjęcie "Grumpy'owstwa", ale... tak się obżarliśmy frytkami, że nic z tego nie wyszło. Byliśmy szczęśliwymi, grubymi plackami. Już dawno odpuściliśmy sobie jakieś patetyczne świętowanie, romantyczne do porzygu kolacyjki itp., próby wspomniek "a pamiętasz jak" skończyły się już na pierwszym dniu naszego związku, jak to P. zamiast o ósmej rano, to przyszedł do mnie przed siódmą i jak to dopiero po kilku kilometrach spaceru powiedział, że mam całą buzię ubrudzoną pastą do zębów.
Prezenty to fajna rzecz, więc tego sobie nie odmówiliśmy. W tym roku są tak cholernie romantyczne, że nic, tylko usiąść i się głośno roześmiać. Placki mają więc nowy fantastyczny materac do łóżka (sprawdzony, hihih) i... kufer na zapasy kuchenne. Ubzdurałam sobie kwiatka, nie żadnego badyla w stylu czerwona róża, tylko jakiegoś w doniczce, takiego wiosennego wiechołcia. Przeszłam cały dział ogrodniczy w Castoramie i nic nie znalazłam, a tu mi P. przynosi śliczne nawilżacze do kwiatków, słonecznik (foto) i żółwik. Najwsapnialsiejszy prezent!
A tu nasz kufer (zdążyłam już tam zrobić bałagan, ale ciii).
Skoro składniki do sushi kupione, to zrobimy je dziś. Może nawet jakieś wino się nawinie... I materac trzeba przetestować kolejny raz ]:->
Szalenie romantyczna rocznica! :D
OdpowiedzUsuńJak cały nasz związek:D
UsuńNominowałam Cię do Best Blog Award:)
OdpowiedzUsuńOk, już się biorę za odpowiedzi:)
Usuń