Ostatnio narzekałam na to, że stoję w miejscu, że nic się nie dzieje i brak jakiejkolwiek motywacji. Powrót zimy zablokował mi ośrodek pozytywnego myślenia w mózgu. Na szczęście dzisiaj mi się odblokowało i nawet całkiem nieźle ten dzień spędziłam. No to lecimy w telegraficznym skrócie:
- posprzątałam toaletkę i kosmetyki w łazience
- zaczynam się zaznajamiać z płynem do mycia szyb - dziś tylko lustra ;)
- byliśmy w bibliotece i mam górkę książek do przeczytania, P. też
- zmobilizowałam się w końcu do zrobienia mydełek, trochę nie wyszły tzn. właściwości mają ok, ale zapach nie zachęca do używania
- zrobiłam muffinki! Pobawiłam się trochę z barwnikami, na początek trochę się przestraszyłam atramentowym budyniem, ale efekt końcowy zadowalający (odkryłam też, dlaczego do papierowych papilotek KONIECZNIE trzeba mieć specjalną blaszkę)
- posprzątałam w szafce z ubraniami, ostatnio żyła swoim własnym życiem...
Bawiłam się kiedyś w testowanie kosmetyków, może nie jakoś intensywnie, ale kilka produktów wpadło mi w łapki. Na współprace byłam/jestem za maluczka. Dlatego bardzo pozytywnie zaskoczyłam się pewnym komentarzem i wszystkim, co z tego wynikło. Żałujcie, że nie widzieliście mojej miny, jak otworzyłam karton pełen... cebulki zapiekanej! Cztery kilogramy szczęścia!
Do moich nietypowych urazów mogę doliczyć pocięcie się plastikowym wieszakiem na ubrania...
Jutro jedziemy na weekend do moich rodziców ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz