Tydzień dość obfity w spotkania, w poniedziałek odwiedziła mnie koleżanka prosto z Islandii (styl życia tych wyspiarzy jest hm... dość dziwny), były wspominki, było islandzkie piwo i był Hormon. Był nawet mały rajd po pubach, ale do domu wróciłyśmy razem z moim towarzyszem życia (on kończył pracę, my imprezy nie:D), ale w nagrodę dostał półtora kebaba, po którym ma się kaca. Tutaj należy wspomnieć, że uwielbiam rozmowy z ludźmi na przystankach autobusów nocnych. Pewien bardzo miły pan przez 20 minut mówił mi, że jestem piękna, śliczna i mądra. Wywnioskował to pewnie na podstawie ilości wypitego alkoholu, bo na trzeźwo stwierdzić się takich cech nie da:D
Drugie spotkanie to można powiedzieć połknięcie żaby. Bo co tu dużo gadać, dałam ciała: kilka miesięcy temu obiecałam, że zadzwonię i wpadnę na kawę do mojej dawnej uczennicy. Teraz sama się odezwała. Kurczę, bardzo miło usłyszeć, że ktoś się za mną stęsknił :) Cieszę się, że choć trochę mogłam naprowadzić ją co do wyboru kierunku i możliwe, że pomogę jej troszkę w przygotowaniach do matury z matematyki. Najpierw muszę siebie, ale to mały szczegół. No i mała dziewczynka wyrosła na woodstokowiczkę, mogło być lepiej? ;)
No a teraz do sedna, nie wiem co jest ze mną nie tak. Jestem po studiach, nie mam pracy, a mimo to jestem cholernie szczęśliwa. Codziennie dziękuję losowi za wszystko co mnie dobrego spotyka w życiu. Za te dwa bezdomne kociaki, które mogę dokarmiać na balkonie. Za życzliwość walącą drzwiami i oknami w moim kierunku. Za najwspanialszego faceta, który pozwala mi być sobą w każdej sytuacji. Za jedyne w swoim rodzaju rozmowy telefoniczne z moją mamą (co drugie słowo jest związane z kartami, w które właśnie gra) i z siostrą - z nią to akurat rozmawiam o dziwnych kupkach i grze na FB. Potrafię nawet czerpać przyjemność z mycia naczyń - jeśli uważacie to za nienormalne to niech ktoś mnie porządnie trzaśnie prosto w potylicę. Obawiam się, że optymizm wyparł moją racjonalność...
Nie mam zamiaru Cię "trzaskać w potylicę", bo uważam, że Twój optymizm i radość z drobnych rzeczy są czymś świetnym. Myślę, że to w połączeniu z rozsądną dozą racjonalności to bardzo dobry sposób na życie :D
OdpowiedzUsuńOk, dzięki :) Pora nabyć trochę racjonalności:)
UsuńEmilko,
OdpowiedzUsuńa dlaczego miałoby być coś nienormalnego w Twoich zachowaniu?
Uważam, że każdy ''powinien'' (chociaż to dosyć kiepskie słowo) znaleźć parę drobnych rzeczy w dniu codziennym, które przyniosą mu uśmiech na twarzy:).
Co do naczyń, to mnie też daje (może nie radość), ale takie uczucie dobrze wypełnionych minut bo lubię mieć czysto dookoła siebie.
Tak trzymaj!:):)
Pozdrawiam,
Justyna
No bo to właśnie nie jest parę drobnych rzeczy tylko wszystko :D Nawet to, że musieliśmy stłuc kafelek w łazience potraktowałam jako lekcję o budowie brodzika:D
Usuń3maj się:)