Kim jestem? Magistrem inżynierem, który postanowił pobawić się w dom. Serio, doskonale czuję się w roli kury domowej. Denerwuje mnie jedynie fakt, że wszystkim muszę się z tego tłumaczyć. Decyzja oczywiście była wspólna, ale P. nie założył żadnej kłódki na furtkę mojej kariery zawodowej. Teoretycznie siedzę więc w domu i nic nie robię - praktycznie sprzątam, piorę, gotuję i inne tego rodzaju przyjemności. I naprawdę sprawia mi to radość. Jednak kto się nie rozwija ten się zwija. Kilka razy już tu pewnie pisałam, czego ja to nie zrobię i czego się nie nauczę. Uwierzcie mi, dopiero teraz czuję się na tyle stabilnie, by podjąć te wyzwania. Od kilku dni intensywnie myślę, czego naprawdę chcę od życia i mniej więcej coś mi się już w głowie klaruje.
RODZINA
Jest dla mnie najważniejsza. Nie chcę zdradzać szczegółów, bo to dla mnie zbyt intymne jak na blog :)
PRACA
Zdecydowanie dostosowana do życia rodzinnego. Szczytem marzeń jest własna firma, możliwość pracy w domu lub bardzo elastyczny czas pracy. Zabawne, bo czuję w kościach, że to mi się naprawdę uda. Nie mam tylko jeszcze pojęcia jak. Bardzo kręci mnie biotechnologia, trochę naturalna kosmetologia, zielarstwo... Ma ktoś pomysł? ;) Zdaję sobie sprawę, że najbardziej do pracy zdalnej nadaje się IT, kombinuję jakby to można było połączyć. Długa droga przede mną, ale ja tam widzę zielone światełko w tunelu.
SAMOROZWÓJ
Uwielbiam się uczyć, ale kiedy nie mam noża na gardle, to jednak zbyt często odpuszczam. Tak właśnie jest z językiem angielskim <wstyd i hańba>. Wymyślam najróżniejsze projekty, zapalam się do pomysłów innych rozwojowców i na tym się zwykle kończy. A ja definitywnie postanowiłam z tym skończyć.
ZDROWIE
Pora zacząć odwiedzać lekarzy. Będzie ciężko, bo zwykle czując zapach przychodni/szpitala/poczekalni robi mi się ciemno przed oczami. Do tej dziedziny zaliczam oczywiście też dietę i ćwiczenia. Jadam całkiem nieźle, większych grzechów nie popełniam, ale pora dostosować się do zwalniającego metabolizmu.
MARZENIA
Trzeba koniecznie uzupełnić listę i zacząć zabawę w wykreślanie. Przecież stara poniemiecka willa porośnięta bluszczem i położona w wielkim ogrodzie, to nie jest śliwka na wierzbie i każdy może ją mieć. Z kozą w centrum miasta będzie chyba większy problem.
Nie mam zamiaru zamieszczać na blogu rad, tylko pokazać moje praktyki. Moje błędy, moją drogę.
Jaki pozytywny wpis... Wiesz, że i mnie nie był straszny los kury domowej? Mogłabym czasem napisac jakis artykuł do np. magazynu, aby sie spełniać zawodowo i to by mi wystarczyło. Ale to naturalnie są marzenia... ;)
OdpowiedzUsuńBiotechnologia - piękna sprawa, choć dla mnie czarna magia. I ten domek - piękne marzenie.
Miło, że znalazł się ktoś jeszcze komu taki stan odpowiada(ł), bo gdzie się nie ruszę to słyszę tylko kariera, pieniądze, kariera. A marzenia są po to, żeby je spełniać!:)
Usuń